Kliknij tutaj --> 🐀 zły dotyk boli przez całe życie

W Karyntii, prawicowo zorientowanym landzie, katolicy krytykują nadużycia Kościoła, ale nie odchodzą, za to w bardzo katolickim Tyrolu w diecezji Innsbruck odeszło od stycznia 658 katolików. Kościelni statystycy szacują, że reakcja na ujawniane skandale potrwa jeszcze dwa miesiące, potem spadnie do „zwykłego” stanu. zły dotyk boli przez całe życie : Kelpie..::Super Shur'tugal::.. Dołączył: 29 Sty 2006 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pupy :P Strona główna / BLOG / Dotyk, który zmienia życie [fragment] Opublikowano 17 listopada 2017 15 listopada 2017 przez Zbigniew Paweł Maciejewski — 6 komentarzy Towarzysze! Resort przeniósł się na Odysee: https://odysee.com/$/invite/@MinPrawdy:6Komunikaty wciąż pojawiają się na YouTube, ale pamiętajcie, że za YT stoj Zły dotyk boli przez całe życie. Nie mogłaś się obronić? Jak rozpoznać symptomy, jak reagować : Wykorzystywanie seksualne dzieci to aktywność seksualna z Les Sites De Rencontre Gratuit Non Payant. FilmMysterious Skin20041 godz. 47 min. {"rate": {"id":"106425","linkUrl":"/film/Z%C5%82y+dotyk-2004-106425","alt":"Zły dotyk","imgUrl":" nastoletnich chłopców usiłuje uporać się z przeżytą w dzieciństwie traumą. Więcej Mniej {"tv":"/film/Z%C5%82y+dotyk-2004-106425/tv","cinema":"/film/Z%C5%82y+dotyk-2004-106425/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Podobnie, jak wcześniejsze filmy niezależnego reżysera amerykańskiego, Gregga Arakiego, tak i ten obraz można określić mianem kontrowersyjnego i szokującego. Po raz kolejny autor rysuje tu portret "straconego pokolenia&" - skażonego złem, zagubionego i pozbawionego złudzeń. Tym razem Araki porusza głośny dziś problem wykorzystywaniaPodobnie, jak wcześniejsze filmy niezależnego reżysera amerykańskiego, Gregga Arakiego, tak i ten obraz można określić mianem kontrowersyjnego i szokującego. Po raz kolejny autor rysuje tu portret "straconego pokolenia&" - skażonego złem, zagubionego i pozbawionego złudzeń. Tym razem Araki porusza głośny dziś problem wykorzystywania seksualnego dzieci. Pokazuje, jak głęboki wpływ mają podobne doświadczenia na życie młodych ofiar. Bohater filmu jest Brian, nieudacznik wychowywany przez nadopiekuńczą matkę, wyparł z pamięci traumatyczne przeżycia. Dręczy go jednak luka we wspomnieniach, którą uznaje za skutek porwania przez kosmitów. Szukając rozwiązania próbuje odnaleźć Neila - chłopca, który pojawia się w jego snach, a który może być kluczem do rozwiązania zagadki "pięciu godzin". Po prawej stronie tylnego zderzaka samochodu Erica znajduje się naklejka albumu Metallici "St. Anger" (z oderwanym skrótem "St."). Album ten powstał dopiero w 2003 roku, zaś akcja filmu rozgrywa się w Neil znajduje się przy plaży Brighton grudniową nocą w 1991 roku szuka najbliższej stacji metra. Znaki na stacji to Q w żółtym kole i "diamentowe Q". Jednak linia "diamentowego Q" zaczęła działać od roku 2000. Do obejrzenia "Złego dotyku" zachęciła mnie przede wszystkim obecność Josepha Gordona-Levitta w obsadzie. Po seansie mogę stwierdzić, że nie jest to jedyny powód, dla którego warto się z tym filmem zapoznać. Przedstawiona w nim historia jest kontrowersyjna, problematyczna i po prostu ciekawa. Dwóch nastolatków – Bryan Lackey (Brady Corbet) i Neil ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 55% W tym też mogą być takie mniej typowe typu "Lolita", a także takie zupełnie nietypowe typu "Amerykańska dziewczyna", czyli o związkach, w których jedna z osób jest niepełnoletnia i mimo wszystko na tyle dorosła, że związek/romans dzieje się za ... więcej Na początku wydawał się trochę przeciętny, ale akcja narastała, zaciekawiała widza. Zmuszała go do myślenia, gdy oglądasz ten film przyswajasz przekaz i obraz tego filmu, ale jednocześnie kreujesz w głowie świat i zachowania ludzi z nimi związanych. Świetny film! Niektóre rzeczy z człowieka nie sposób wyjąć, a ... więcej Czasem dobrze obejrzeć taki film Jestem pod ogromnym wrażeniem gry aktorskiej głównego bohatera. To jak gra w tym filmie jest nie do opisania. Zarówno jako mały chłopiec jak i potem aktor grający starszego. Ciężki film ale warto zobaczyć polecam ...gdy mama Neila żegna się z nim, przed wyjazdem do NY i jest to dla niej moment, w którym jej dziecko nie jest już jej dzieckiem, albo może tak - nie jest dzieckiem, ten przełomowy moment w którym rodzic staje przed dorosłym już człowiekiem. Smutne jest to, że obawia się tego wielkiego ... więcej Doda i Emil Haidar już niedługo zostaną małżeństwem. Doda przygotowuje się do ceremonii i to tak, jak na celebrytkę przystało - przed kamerami. Niedługo będziemy mogli obejrzeć ten moment w nowym show "Salon Sukien Ślubnych". Dorota Rabczewska wybrała już suknię ślubną, co nie było łatwym zadaniem. Podczas szukania odpowiedniego stroju przed oczami Dody stanęły obrazy z przeszłości. Przypomniał się jej pierwszy ślub z Radosławem Majdanem i nie obyło się bez łez. Na całe szczęście w pobliżu czekała w pogotowiu mama i grono przyjaciół, które szybko przepędzili z lica piosenkarki smutek. Pomocny okazał się również prowadzący program, Stefano Terazzino. - Zły dotyk boli przez całe życie. Na szczęście miałam fantastyczne grono doradcze w postaci moich najbliższych przyjaciół i ukochanej mamy. Na pochwałę zasługuje również Stefano, który robił co mógł, żeby zainteresować mnie sukniami. Ja oczywiście kilka razy wymiękałam, robiąc swoje sceny, łącznie z tym, że się popłakałam. Tak jakbym czuła, że ten ślub naprawdę jest już jutro! - powiedziała Doda. Podróże na granicy ryzyka. Podróż na Marsa? To nie science fiction! Suknia Dody będzie niepowtarzalna, gdyż zostanie uszyta specjalnie na okazję ślubu piosenkarki. Kreację zaprojektował hiszpański projektant, który przy tworzeniu sukni wziął pod uwagę cechy charakteru gwiazdy, dzięki czemu ubranie odzwierciedli jej osobowość. Wybór kreacji skomentowała właścicielka sklepu, w którym wyboru dokonała Doda. - Pani Dorota różniła się od przeciętnych klientek tym, że doskonale wiedziała, czego chce. Miała określoną wizję i zdecydowanie ją egzekwowała. Było kilka przymiarek i na sukienkę naniesiono poprawki, co była rzeczą wyjątkową, bo projektant tej kreacji nigdy się na to nie zgadza. Ale dla Dody zrobił wyjątek i udostępnił materiały, które pozwoliły ją zmodyfikować, zrobić rękawki takie, jakie sobie życzyła. Doda była bardzo zadowolona z ostatecznego efektu, my również - powiedziała Danuta Cymerman. Odcinek z Dodą wybierającą sunię zobaczymy już 23 sierpnia o godzinie 11:30 na antenie TLC. Mamy nadzieję, że przyszły pan młody nie widział ukochanej w sukni. Przecież to przynosi pecha! Zobacz: Agnieszce Szulim zawiało sukienkę! Skóra, w której żyję reż. Pedro Almodovar, ESP, 2011 120 min. Gutek Film Polska premiera: Oj Pedro Pedro. Ty obleśny stary zboku. Znowu to zrobiłeś. Ciągle te gołe cycki ci w głowie, sex, orgietki, fetysz, perwersja, gwałt, homosie i inne dewiacje skąpane w ponurym klimacie ludzkiego oceanu słabości. Prawie każdy twój obraz składa się z tych samych składników i skrojony jest według wzoru tego samego krawca, prywatnie pedofila. Przestajesz już mnie zaskakiwać. Zbyt nachalnie demonstrujesz swoje umiłowanie do odmiennych orientacji seksualnych, manifestujesz obyczajową inność i celebrujesz modną postępowość dzisiejszych czasów. Publika cię uwielbia, bo podajesz jej agresywny zakazany owoc skryty w aksamitnej delikatnej skórce pełnej subiektywnej niewinności. Balansujesz na granicy kiczu i autorskiego geniuszu. Pomału zaczynasz zjadać swój własny ogon, ale wiesz co? Paradoksalnie, bardzo lubię gdy to robisz. Nowy Almodovar rządzi się starymi prawami. Ludzie walą do kin na potęgę. Jego fani z wrażenia zgrzytają zębami i niedbale maskują symptomy budzącego się w nich nagle zwierzęcego podniecenia, zaś ci o bardziej konserwatywnych filmowo poglądach, szukają w kinach kolejnych argumentów na potwierdzenie swojej tezy, iż Pedro w rzeczywistości, to zwykły zboczony pseudoartystyczny pojeb. Cokolwiek gna nas wszystkich do kin i tak w pewnym sensie stawia nas ze sobą na lekko koślawej równi. Prawie każdy z nas ma w domu na półce z filmami coś z jego nazwiskiem. Choćby Drżące Ciało dodane przed laty do Wyborczej za pięć dziewięćdziesiąt dziewięć plus vat. Inwestując jeszcze dodatkowe dwadzieścia pięć zł. na wytrawne wino, można na potencjalnej kandydatce na zaszczytne i odpowiedzialne stanowisko matki własnych dzieci, wywrzeć stosowne wrażenie, zbytnio przy tym nie masakrując własnego budżetu. Acz osobiście darzę szczerą nadzieję, iż każda potencjalna i szanująca swoje rozrodcze właściwości niewiasta ów tytuł już dawno widziała. Jakiś czas temu sam jeszcze szczyciłem się przed samym sobą, a nawet czasem i w szerszym gronie, że należę do wyjątkowej grupy miłośników jego twórczości. Lecz pewnego wrześniowego dnia roku pańskiego 2004, razem z kinową projekcją Złego wychowania, nagle coś we mnie pękło. Szybko prysł nienaganny czar mego chwilowego nim zauroczenia. Film zaorał mym światopoglądem oraz umiarkowaną otwartością w sposób szczególny. Almodovar w dość brutalny sposób zawężył granice mej tolerancji na wszelkie seksualne dewiacje i zbyt śmiały antyklerykalizm, wyznaczając przy tym już chyba na stałe bardzo konserwatywne bariery odbioru wszelkich zjawisk, które próbowały na wielu szczeblach zniszczyć stary porządek naszego świata. Żeby było śmieszniej. Złe wychowanie to w rzeczy samej, bardzo dobry film. I właśnie ta zupełnie anormalna dysfunkcja i dziwna analogiczna zależność najbardziej mnie trapi od tych już siedmiu lat. Nie akceptuję Almodovara jako jednostkę społeczną. Razi mnie jego seksualna anormalność, otwartość i notoryczny, bezpruderyjny atak na wartości bliskie memu sercu. Ale jednocześnie jestem pełen podziwu dla jego autorskiego zmysłu i sposobu modelowania własnej definicji kina. Z pewnymi wyjątkami, nadal szczerze podziwiam jego filmy. Doprawdy dziwna jest to zależność. Trochę mnie ona uwiera i zwyczajnie przeszkadza. Doszukuję się w niej czasem nawet biblijnych podobieństw. Istnienia ze sobą w sprzeczności i koło siebie jednocześnie boga i diabła. Tylko czy można tkwić w tym wszystkim tak po prostu gdzieś po środku? Dziś oglądam Almodovara trochę już bardziej z obowiązku. Nabrałem dystansu do jego twórczości, ale też nie umiem przejść obojętnie obok każdego jego nowego filmu. Coś mnie cholera za każdym razem uwiera w głowie, gdy kilka dni po premierze ja nadal jeszcze nie widziałem jego nowego dzieła. Na Skórę, w której żyję zaprowadziła mnie wyobcowana ciekawość i dreszczyk starych, dobrze mi znanych emocji. Czym mnie tym razem zaskoczy stary zboczek i czyje cycki dane mi będzie za chwilę podziwiać? Mimo nadmiaru tradycyjnych już irytacji jakie mnie nawiedzały w trakcie projekcji, doświadczyłem równie oczywistego, perwersyjnego wręcz zadowolenia z sekwencji obrazów biegnących z ekranu w moim kierunku. Także i tym razem osiągnąłem poziom jednoczesnej satysfakcji, akceptacji i permanentnego zrozumienia dla myśli jaka jakiś czas temu zakiełkowała Hiszpanowi w głowie i jaką w chwili obecnej przekazywał mi on za pośrednictwem projektora, taśmy filmowej i kawałka białego płótna. Myślę, że dobrze już poznałem warsztat Almodovara. Znam jego techniki konceptualne. Widziałem jego wszystkie filmy nakręcone od 1991 roku. Chyba nie jest już w stanie mnie niczym zaskoczyć. Zniesmaczyć, obrzydzić, jak najbardziej, ale nie zaskoczyć. Właściwie, to daruje sobie opisywanie szerzej fabuły. Wszędzie można o niej przeczytać. Napisze tylko, że jest ciekawa. Typowa dla Almodovara. Szablonowo niestandardowa i dość zaskakująca. Ale tylko do czasu. Hiszpan używa tych samych sztuczek i licznych zmyłek co zwykle. Żongluje jednostką czasu i nagina jej bariery dla własnej wygody. Bawi się wybornie w dobór odpowiedniej filmowej konwencji dla każdego fragmentu swojej opowieści. Całość intrygi osadził w klimacie trochę dystyngowanego thrillera, trochę też klasycznego kryminału z przed kilku dekad. Na każdym kroku czuć tu ducha kina ukształtowanego na przestrzeni lat przez licznych bardziej uznanych od niego poprzedników. Kapitalny mariaż klasyki kina z babilońską rozpustą i dewiacją seksualną. Jest tu też także coś z fantastyki. Odważnie i nowatorsko. Niestety reżyser popełnił też kilka dość rażących błędów natury konstrukcyjnej. Nie rzutują one w szczególny sposób na odbiór całości, być może były też i zamierzone, ale moje czepialstwo w tej materii miało mimo wszystko okazję do rozwinięcia swych skrzydeł złośliwości. I tak na przykład, kiedy Pedro tylko na chwilę porzucił swój dramatyczny suspens, by zabawić się w hollywoodzkiego konstruktora kina akcji oraz pościgu samochodu za motocyklem, nagle zapomniał o prawach fizyki. Albo też cofając akcję filmu do roku 2006, biedak nie zwrócił uwagi na to, że prezentowane modele samochodów marki BMW (swoją szosą, coś za dużo ich było w tym filmie. Wola sponsora?) w roku 2006 formalnie były jeszcze w fazie projektów i co najwyżej prężyły dumnie swe muskuły na światowych salonach samochodowych. Trochę głupie wpadki Pedro, no ale też nie każdy musi być motoryzacyjnym znawcą. Podsumowując, bo chyba już trochę zanudzam. Skóra w której żyję nie jest ani najlepszym, ani też najgorszym filmem Pedro Almodovara. Mieści się w jego stałej i dość wysokiej średniej, którą Filmweb nazwałby siedem i pół. Fani jego dotychczasowej twórczości z pewnością poczują się usatysfakcjonowani. Jego przeciwnicy także znajdą powody, by jeszcze bardziej znienawidzić „Bunuela w stylu punk” i w sobie tylko znany sposób dalej będą walczyć z jego zboczeniami. Jest tu oczywiście trochę seksualnych dewiacji i rażących nienaturalności, co prawda znacznie mniej niż w Złym wychowaniu, ale i tak więcej niż gdzie indziej. Czają się one jednak przede wszystkim w naszej podświadomości. Nie epatują swoją ordynarnością i bezpośredniością, a jednak cały czas doświadczamy ich obecności. Pedro nie byłby sobą, gdyby nie przemycił ich w jakiś sposób na ekran. Tu orgietka, tam oralik, tutaj cycek, tam rogalik. Można też szerzej dyskutować nad tym, czy czasem opowieść o uwięzionym w ciele kobiety mężczyźnie nie jest pewnego rodzaju manifestacją poglądów i współczesną prezentacją strachów samego reżysera, który uwypukla tendencje i poglądy mniejszości seksualnych do których przecież sam też się zalicza. Osobiście wolę jednak nie zagłębiać się głębiej w tą wybitnie seksualną grę pełną obcych mi koślawych definicji moralnych i etycznych, gdyż jej reguły są dalekie od moich zdrowych, mam nadzieję, heteroseksualnych poglądów na życie. Czyż tak nie jest prościej? Dobry Desperado, tzn. Bank WBK, tzn. Banderas. Trochę gorsza Anaya, tak jak często kobiety pierwszego planu u Pedra. Bardzo przedmiotowe i płytkie, choć olśniewająco piękne. Drugi plan tradycyjnie u Hiszpana, wyborny. Niektórzy zagrali u niego już po raz piąty, czy tam szósty (Marisa Peredes). Muzyka też fajnie buja i zaraża swoim orientalnym temperamentem. No jakby nie patrzeć, wszystko u Almodovara jest po staremu. Tylko ten jego pieprzony „zły dotyk”. Będzie mnie to bolało już chyba do końca życia. 4/6 IMDb: 7,8 Filmweb: 7,7 Życie w Hogwarcie zawsze wydawało się Selene cudowne i pełne niespodzianek. Jednak te święta zupełnie nie przypadły jej do gustu. Ogólnie nie przepadała za Gwiazdką. Wolała Halloween. A podczas tych świąt albo wałęsała się po szkole, albo nudziła się w dormitorium. Życie bez Kareen zdawało się być jeszcze bardziej męczące. Kilka razy natknęła się na korytarzu na Selwyna, ale nie zamierzała prowadzić konwersacji z takim palantem. Czasem zastanawiała się, czy potrafi on w ogóle czytać. Do Bożego Narodzenia zostało jeszcze dwa dni. Selene nie miała pojęcia, co będzie przez ten czas robić. Przeczytała już chyba wszystkie książki w bibliotece. Obiecała sobie, że podczas przerwy świątecznej weźmie się porządnie do nauki, by poprawić niektóre oceny. Tak więc, zaraz po kolacji poszła prosto do dormitorium. Nikogo na korytarzach nie spotkała. Cóż. W zamku na święta pozostało nie więcej jak kilkunastu uczniów. Gdy Selene weszła do salonu, na pierwszy rzut oka nikogo nie zauważyła. Dopiero gdy przeszła przez pokój, usłyszała za sobą kroki. Owa osoba nie skradała się. Nie zależało jej na tym, że Elin ją zobaczy. Ową istotą okazał się Eryk Selwyn. Na opalonej twarzy błąkał mu się triumfalny uśmiech. Selene skrzyżowała ręce na piersiach. - Czy ty mnie śledzisz? – spytała. - Może i tak – odrzekł Eryk. – A może i nie. Ta odpowiedź wydała się Selene zuchwała, jakby Selwy nie wiedział, z kim rozmawia. - Nie mam dla ciebie czasu – prychnęła Elin. – Chciałeś coś jeszcze? Eryk nie odpowiedział, tylko zbliżył się do niej, najwyraźniej chcąc ją pocałować. Selene nie przestraszyła się, lecz wpadła w taki gniew, że odepchnęła od sienie Ślizgona, aż ten zachwiał się i o mało nie przewrócił się na stolik. - Czego ty ode mnie chcesz? – wysyczała Selene, która wyczuła już zagrożenie. Mimo to nie chciała ryzykować, rzucając na Selwyna jakąś klątwę. - Chcę przespać się z tobą – odparł, a widząc jej zaskoczoną i zniesmaczoną minę, dodał: - Wiem, że nie lubisz owijania w bawełnę. Selene parsknęła śmiechem. - I co, myślisz, że na taki tekst od razu spełnię twoją zachciankę? – zadrwiła. – Wybacz, ale ta propozycja jest obrzydliwa. Odwróciła się w stronę sypialni dziewczyn, ale Eryk chwycił ją za nadgarstek. Selene zamarła na moment w bezruchu. Serce zaczęło tłuc się jej o żebra. Selwyn patrzył spokojnie w jej oczy, podobnie jak Malfoy niecałe trzy dni temu, tuż przed wyjazdem do domu. - Puść – zażądała Selene oschłym głosem. - Malfoya tu nie ma, nie musisz już udawać jego dziewczyny – rzekł. - Jestem dziewczyną Harry’ego Pottera – odparła chłodno. – Więc pomyśl, co zrobi, jeśli się przypadkiem dowie, jak mnie traktujesz. Selwyn uśmiechnął się głupkowato, nadal ściskając jej nadgarstek. - Co mi zrobi? Zbije mnie? – zakpił. - Nie – powiedziała Selene. – Ale dobrze zna Dumbledore’a… Co on by na to powiedział? A co rzekłby na to Czarny Pan? - Jego nie obchodzą nasze sprawy – odrzekł wymijająco Eryk. W niczym nie przypominał Dracona. Miał brązowe, krótko ostrzyżone włosy, piwne oczy i pewny siebie, a nawet groźny wyraz twarzy. - Jeśli mnie nie puścisz, miotnę w ciebie zaklęciem – warknęła Selene, wyciągając różdżkę, jednak Eryk natychmiast wytrącił ją jej z ręki. Zbliżył się do niej, a jego usta zaczęły zachłannie penetrować każdy kawałek jej karku. Nie przyniosło to jej przyjemności, wręcz przeciwnie, Selene wzdrygnęła się z obrzydzenia. Po raz drugi odepchnęła go od siebie, ale Selwyn chwycił ją jedną ręką za nadgarstki. Dłonie miał duże i silne, więc nie miał problemu z przytrzymaniem szamoczącej się Seleny. - Odwal się ode mnie – zażądała, usiłując kopnąć w goleń agresywnego syna Śmierciożercy. - Chodź, będzie fajnie – wyszeptał jej do ucha Eryk. Nie dbał o to, czy ciągnie ją za włosy, czy za ręce. Zawlókł ją do jednej sypialni chłopców, choć Selene broniła się dzielnie. W końcu cisnął ją na łóżko i zdjął spodnie. Elin od razu rzuciła się w stronę różdżki, którą dostrzegła leżącą na nocnej szafce. Eryk jednak strącił ją na podłogę i odrzucił kopniakiem. - Lubisz się tak bawić, kochanie? – spytał. Selene chciała skoczyć za różdżką, leżącą teraz pod drzwiami, ale Selwyn przygniótł ją własnym ciężarem i rozdarł jej szatę, jak uprzednio Malfoy. Selene sparaliżował strach. Chciała jakoś go z siebie zepchnąć, ale był zbyt wielki i ciężki jak na jej wątłe siły. Uderzyła go pięścią w twarz, lecz jej drobne, artystyczne dłonie nie mogły spowodować większych szkód na policzku Eryka. Ten zdarł z niej resztę szaty i chwycił ją za nadgarstki, by łatwiej mógł pozbyć się z niej bielizny. Selene wiedziała, że nie ma już najmniejszych szans. Nie mogła jednak krzyczeć. Nie poniżyłaby się tak bardzo przed nim. Selwyn wdzierał się w jej ciało i duszę, sprawiając przy tym okropny ból, jakiego jeszcze w życiu nie doświadczyła. Nie czuła się tak, gdy kochała się z Draconem. Teraz bolała ją każda cząsteczka ciała, czuła do siebie obrzydzenie. Nie mogła sobie wybaczyć, że Eryk wytrącił jej różdżkę z ręki. Przyniosła wstyd Czarnemu Panu, ojcu i samej sobie. Ból potęgował się z każdą sekundą, a on wcale nie zamierzał przestać brutalnie ocierać się o nią. Czy docierało do niego, że właśnie gwałcił tą dziwną, uroczą istotę, która skrycie mu się podobała? Raczej tak. To nakręcało go jeszcze bardziej. - Pożałujesz tego! – jęknęła Selene, szamocząc się z taką pasją, że Eryk miał trudności z utrzymaniem jej pod sobą. Zaśmiał się tylko na jej słowa. Selene zaczęła się zastanawiać, co ona mu takiego zrobiła. W głowie szalały jej setki pytań i pretensji do Selwyna. W uszach huczało jedno pytanie. Co mu zawiniła ta oddana do reszty swemu panu, kochająca książki dziewczyna? Nagle, po długiej chwili, wszystko ustało. Eryk padł obok niej na wznak, dysząc ciężko. Selene zerwała się z łóżka i ubrała w pośpiechu porozrywaną szatę, po czym wybiegła z pokoju, nie oglądając się za siebie. Wpadła do swojej sypialni i rzuciła się na łóżko. Nie dała rady zasnąć. Nawet się nie przebrała. Płakała całą noc. Ta Selene, która nigdy nie płakała… * Ostatnie, czego chciała, to zostać wezwana przez Czarnego Pana. Jednak los robi zwykle to, czego akurat najmniej pragniemy. Tak więc, pieczenie na lewym przedramieniu poczuła podczas śniadania. Właściwie, to Elin nie opuściła sypialni do chwili wezwania. Już dawno przestała płakać. Gdy poczuła znajomy ból, bez słowa wstała, opuściła zamek i teleportowała się. Weszła do domu Malfoyów. Po drodze do salonu nikogo nie spotkała. Zapukała i pchnęła drzwi. Czarny Pan odwrócił się. Od dawna wiedział, co się stało, chciał jednak dać jej czas na oswojenie się z tym. - Chciałem z tobą pomówić… - zaczął, przyglądając się dokładniej swojej młodej słudze. Selene pokręciła przecząco głową, unikając spojrzenia Czarnego Pana, który zapytał cicho: - Czy twoje zachowanie ma związek z mężczyzną? Tym razem pokiwała tylko głową. - Ach, Selene – ciągnął Voldemort. – Czyż nie jestem dla ciebie najbliższą osobą na świecie? - Jesteś, panie – odpowiedziała monotonnym, martwym głosem. - Więc dlaczego… - Zgwałcił mnie! – przerwała mu Selene. – Chciałeś usłyszeć to ode mnie, mimo że od dawna to wiesz, tak?! Ukryła twarz w dłoniach i wybuchnęła płaczem. Voldemort bez słowa podszedł do niej i przytulił ją. Jego zwycięstwo nad mugolami i szlamami nie zależało bynajmniej od córki Snape’a, ale Selene była kluczem do kopalni wiedzy. Jeśli po tym, co się stało, zamknie się w sobie, to Potter z nią zerwie, a wtedy nie będzie chciał też odpowiadać na jej pytania, dotyczące Zakonu… - Powiedz, kto to zrobił – powiedział uspokajającym tonem, gładząc jej włosy. – Powiedz. Złapiemy go i zamordujemy. We wtorek, może być? - Eryk Selwyn – odparła Selene. Nie chciała już mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. - Syn Śmierciożercy – mruknął Voldemort. – Kto by się spodziewał… Nie musisz się już martwić. Za chwilę będzie tu twój ojciec. - Nie! – zawołała Selene. – Jeśli on się dowie… - Przybędzie tu z Selwynem – przerwał jej. Voldemort nie kłamał. Snape przybył pół godziny później, prowadząc młodego Selwyna, którego całe to zamieszanie najwyraźniej nudziło. Czarny Pan wstał z krzesła, wskazał Severusowi miejsce i przemówił spokojnym, lecz budzącym grozę głosem: - Eryk Selwyn. Cóż za romantyczne imię… Wyciągnął rękę i jej gestem przywołał Selenę, którą objął ramieniem. Sięgała mu ledwo do piersi, ale teraz skuliła się tak, że wyglądała na jeszcze niższą, niż była w rzeczywistości. - Poznajesz mojego gościa, Eryku? – zapytał Voldemort jadowitym tonem, gładząc Selene po włosach, jakby była jego salonowym pieskiem. Eryk podrapał się głupkowato po głowie. - To ta od Snape’a – odpowiedział najbardziej pokornym tonem, na jaki go było stać. – Selene, czy jak jej tam było… Czarny Pan pokiwał głową, wyciągając powoli różdżkę z kieszeni. Młody Selwyn zerknął na nią z ukosu, ale Lord zaczął się nią tylko bawić. - Nie martw się – przemówił do niego. – Naturalnie, poczekamy na twojego ojca. Nie może go to ominąć. Tu do rozmowy wtrącił się nagle Snape: - Czy mógłbyś mi, panie, wyjaśnić, o co tu… - W swoim czasie, Severusie – przerwał mu Voldemort. Ojciec Eryka przybył w kilka minut po wezwaniu. Był niewyspany, spod szaty Śmierciożercy wyzierała mu piżama w paski. Najwyraźniej odsypiał nocną służbę. Mętnymi oczami ocenił sytuację. Kiedy jego wzrok padł na syna, potarł nieogolony podbródek i spytał: - Chciałeś mnie widzieć, panie? I co tu robi Eryk? - Może on sam ci to wyjaśni? – zaproponował Voldemort. – Tak, niech opowie ci, jak zabawił się kosztem Selene? Eryk przewrócił pretensjonalnie oczami. Najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy z grożącego mu niebezpieczeństwa. - Przespałem się z nią, wielkie rzeczy – prychnął. – Ale sama się prosiła. - Ty obrzydliwy kłamco! – zawołała Selene. – Zmusiłeś mnie do tego! - Nie wiem, o czym ona mówi – oświadczył Eryk, wkładając ręce do kieszeni. - Jesteś podłym gwałcicielem i jeszcze chcesz uniknąć kary! – krzyknęła Elin. Snape przyglądał się ze zgorszeniem swojemu podopiecznemu. Nie mógł uwierzyć w słowa swojej córki. Ufał jej, był pewien, że ta nigdy by go nie okłamała. Zerknął na swojego pana. Ten wyglądał, jakby się tym wszystkim bawił. Pozwalał się kłócić Selene i Erykowi. Ten drugi już zaczął tracić równowagę i cierpliwość, bo ze złości wyszarpnął różdżkę. Voldemort wytrącił mu ją z ręki. - Tylko bez zbędnych emocji, dobrze? – wysyczał. Teraz do akcji wkroczył dorosły Selwyn. - Nadal nieba rdzo rozumiem… - zaczął. - O wszystkim za chwilę porozmawiamy – rzekł Voldemort i zwrócił się do Selene. – Wyjdź, proszę. Resztę świąt spędzisz tutaj. Narcyza wszystko ci objaśni. Elin otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale rozmyśliła się i opuściła salon. Jak Czarny Pan mówił, Narcyza czekała na nią w holu. Bez słowa zaprowadziła ją do jakiegoś pokoju. - Tu będziesz spała – wyjaśniła tylko. – Jakbyś była głodna, to kuchnia jest na parterze. I wyszła, pozostawiając ją, stojącą po środku sypialni. Selene zdjęła z siebie już drugą porozrywaną szatę i ubrała nową, którą wygrzebała z własnego kufra. Ktoś musiał przetransportować tutaj jej rzeczy. Usiadła na brzegu łóżka i wpatrzyła się tępo w podłogę. * W tym samym czasie Selwyn całkowicie stracił nerwy. Zaczął krążyć po pokoju, myśląc gorączkowo. Chciał jakoś ratować syna, jednak w głębi serca wiedział, że zasłużył on na karę. - Jak więc wyjaśnisz jej porwaną szatę? – zapytał Snape. Był wściekły, że ten problem dotyczy również jego. Taka hańba go spotkała, a teraz musiał jeszcze to wyjaśniać, mimo że dopiero dowiedział się o całej sprawie. - Nic jej nie zrobiłem – odparł Eryk. Voldemort, który dotąd nie uczestniczył w całym posiedzeniu, wyszedł z ciemnego kąta i powiedział: - Od początku wiem, że kłamiesz. Przez Lordem Voldemortem nic się nie ukryje. Crucio! Eryk padł na wspaniały dywan i zaczął wrzeszczeć, jakby go obdzierano ze skóry. Chwilę później zaklęcie ustało, a młody Selwyn umilkł, dysząc ciężko. - Nadal uparcie twierdzisz, że jesteś niewinny? – zapytał Czarny Pan. - Ona… ona sama się prosiła… - wydyszał. – Ubierała się jak dziwka… - Nie waż się obrażać mojej córki! – ryknął Snape, zrywając się z miejsca. - Tylko spokojnie, Severusie – powiedział Voldemort. – A teraz wstań, Eryku, i opowiedz nam wszystko, chyba że chcesz ponieść śmierć trochę szybciej, niż planuję. Selwyn wstał. Nogi drżały mu okropnie. Nie przypominał już tego samego pewnego siebie chojraka. Zaczął drżącym głosem opowiadać, co zaszło poprzedniego wieczora. ~*~ Już więcej nie zdążyłam nic napisać, bo jest późny wieczór. Mam nadzieję, że się podobało. I wybaczcie, że dawno nic się nie ukazywało, ale wiecie, koniec roku, te poprawki… Nie wiem, w co ręce włożyć. Dedykacja dla carmen37 :*

zły dotyk boli przez całe życie