Kliknij tutaj --> 🌉 jesteśmy w polsce tu nie pić nie wypada

Jesteśmy społecznością, która kocha książki Tu nie wypada kochać . Marek Sołtysik. 6,7 / 10. Przewodnikiem po Polsce tuż po Marcu 1968 jest Piotr Autorka „Minimalizmu po polsku” dokonała niemałej sztuki wypracowania naprawdę rodzimego, polskiego punktu widzenia na ideę, która rodzima nie jest. Jeden z pierwszych rozdziałów jest zatytułowany „Od PRL-u do rozbuchanej konsumpcji”, gdzie znajdujemy bardzo trafne rozpoznanie, dlaczego większość Polaków to antyminimaliści. Trener Piasta Gliwice Waldemar Fornalik: dla polskich klubów mecze w Europie są obciążeniem, a nie nagrodą. Reklama REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund. Nie tylko nie rozmawiamy o tym, ale sami, w swoim wnętrzu od tego, co boli, uciekamy. Chowamy. Tłumimy. Udajemy, że wstyd, strach, żal, gorzkie rozczarowanie czy też zazdrość nas nie dotyczą. Nie dajemy sobie pozwolenia na to, że możemy popełnić błąd. Nie chcemy, żeby ktoś zobaczył, że nie jesteśmy wystarczająco profesjonalni. Najciekawsze atrakcje w Polsce. Atrakcje w Polsce czynią nasz kraj niezwykle atrakcyjnym turystycznie miejscem. Wspaniałe okazy dzikiej flory i fauny, bajkowe plaże, majestatyczne pasma górskie, zapierające dech w piersiach wysokościowce, zabytkowe kościoły i zamki - nie musimy przekraczać granicy, by móc podziwiać to wszystko. Les Sites De Rencontre Gratuit Non Payant. Będziemy pić - to prosta sprawaJesteśmy w Polsce, a tu nie pić nie wypadaBędziemy pić, byle nie małoKrążą legendy, że kiedyś gdzieś zostałoBędziemy pić - to prosta sprawaJesteśmy w Polsce, a tu nie pić nie wypadaBędziemy pić, byle nie małoKrążą legendy, że kiedyś gdzieś zostałoJest weekend, sprawa oczywistaDziś wieczorem będzie lała się tu czystaMatma w małym palcu, więc weźmiemy sobie,Zamiast pół literka – 2 na głowęTo są dobra narodowe disco polo, klin, schaboweDalej wszyscy, w górę, sto lat z picia wódki mam doktoratPiękne panie biusty w górę, leje, leje się tu ciuremZ alko nie ma co żałować, kielon w górę, pijmy sto latBędziemy pić - to prosta sprawaJesteśmy w Polsce, a tu nie pić nie wypadaBędziemy pić, byle nie małoKrążą legendy, że kiedyś gdzieś zostałoBędziemy pić - to prosta sprawaJesteśmy w Polsce, a tu nie pić nie wypadaBędziemy pić, byle nie małoKrążą legendy, że kiedyś gdzieś zostałoCzysta rządzi dzisiaj na parkiecieJuż jesteśmy tutaj w komplecieSto lat, sto lat – jada wozy kolorowe,Jedna piata i ląduje gość pod stołemZawsze chwale to co swoje Disco-polo, klin, schabowePiękne panie długie nogi i panowie silni młodziPolska to kraj bardzo miły, wszyscy by tu z Tobą piliNie wymiękaj bracie miły, bo do rana tu walimyBędziemy pić - to prosta sprawaJesteśmy w Polsce, a tu nie pić nie wypadaBędziemy pić, byle nie małoKrążą legendy, że kiedyś gdzieś zostałoBędziemy pić - to prosta sprawaJesteśmy w Polsce, a tu nie pić nie wypadaBędziemy pić, byle nie małoKrążą legendy, że kiedyś gdzieś zostałoBędziemy pić - to prosta sprawaJesteśmy w Polsce, a tu nie pić nie wypadaBędziemy pić, byle nie małoKrążą legendy, że kiedyś gdzieś zostałoBędziemy pić - to prosta sprawaJesteśmy w Polsce, a tu nie pić nie wypadaBędziemy pić, byle nie małoKrążą legendy, że kiedyś gdzieś zostało Aktualne dane o zachorowaniach na koronawirusa w Krakowie Paweł Relikowski/Polska PressW Krakowie stwierdzono 115 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Podajemy najnowsze dane z Od początku trwania pandemii w Krakowie stwierdzono 147 735 zakażeń koronawirusem, a liczba zgonów związanych z chorobą COVID-19 wynosi 2 osób zakażonych koronawirusem w Krakowie?Ostatnia doba przyniosła 115 nowych zakażeń koronawirusem w Krakowie. Od początku trwania pandemii stwierdzono 147 735 zakażeń koronawirusem. Wczoraj stwierdzono 1 zgon w związku z COVID-19. W Krakowie łącznie zmarło 2 130 osób z powodu COVID-19. Koronawirus w województwie małopolskim. Stan na sytuacja wyglądała w ostatnich dniach? Niżej sprawdzisz, jakie dane podano oficjalnie mamy w woj. małopolskim 445 215 przypadków zachorowań i 9 075 zachorowań w powiatach województwa małopolskiego na mapie oznaczona jest liczba zachorowań na 10 000 mieszkańców powiatu. Liczby na powiatach to bieżące liczby w województwie małopolskimAktualne dane o zachorowaniach na koronawirusa w woj. małopolskimKoronawirus w Krakowie. Piątek, mamy w Krakowie 147 735 przypadków zachorowań i 2 130 zgonów. Wykres poniżej prezentuje zmiany w czasie w liczbie zachorowań oraz zgonów w Krakowie od początku trwania szczepień przeciwko koronawirusowiSzczepionka przeciwko koronawirusowi w Polsce - statystyki zachorowań i zgonów w ostatnich 30 zakażonych 115, zmarłych zakażonych 87, zmarłych zakażonych 108, zmarłych zakażonych 149, zmarłych zakażonych 20, zmarłych zakażonych 22, zmarłych zakażonych 111, zmarłych zakażonych 106, zmarłych zakażonych 122, zmarłych zakażonych 112, zmarłych zakażonych 88, zmarłych zakażonych 11, zmarłych zakażonych 6, zmarłych zakażonych 46, zmarłych zakażonych 44, zmarłych zakażonych 82, zmarłych zakażonych 72, zmarłych zakażonych 69, zmarłych zakażonych 14, zmarłych zakażonych 5, zmarłych zakażonych 53, zmarłych zakażonych 60, zmarłych zakażonych 47, zmarłych zakażonych 55, zmarłych zakażonych 44, zmarłych zakażonych 7, zmarłych zakażonych 7, zmarłych zakażonych 25, zmarłych zakażonych 38, zmarłych zakażonych 22, zmarłych 0Jakie sa objawy koronawirusa?Objawy koronawirusa są podobne do objawów grypy, ale można je od siebie odróżnić. Najczęstsze objawy COVID-19 to:gorączka suchy kaszel uczucie zmęczenia Pozostałe oznaki zakażenia koronawirusem, które występują rzadziej to: ból gardła bóle mięśni nudności bóle brzucha biegunka bóle głowy utrata węchu i smaku zmiany skórne na stopach Natomiast u dzieci objawy koronawirusa mogą być inne. Dziecko może być niechętne do spożywania płynów i rzadziej oddawać mocz, nieprzerwanie płakać bez określonej przyczyny, mieć gorączkę, która jest odporna na podawane leki zbijające temperaturę lub wykazywać nietypowe KONIECZNIEEksperci obalają teorie spiskowe na temat koronawirusaJak nosić maseczkę?Noszenie maseczki ochronnej jest ważne podczas walki z koronawirusem. Stanowi ona ochronę przed rozprzestrzenianiem się wirusa. Jak ją prawidłowo zakładać i zdejmować?Przed zamiarem założenia maseczki ochronnej trzeba koniecznie umyć lub zdezynfekować ręce. Następnie trzymając ją za gumki lub sznurki zakładamy maseczkę. Powinna ona przylegać do grzbietu nosa oraz szczelnie zasłaniać usta, podbródek i nos. Lepiej nie dotykać jej po założeniu i koniecznie wymienić, kiedy będzie zabrudzona lub wilgotna. Przy zdejmowaniu maseczki ochronnej lepiej nie dotykać jej z przodu tylko złapać za jej sznurki lub gumki. Jednorazowa maseczka powinna trafić do zamkniętego kosza na śmieci, a maseczkę bawełnianą można prać w pralce w temperaturze minimum 60 stopni C. Na koniec trzeba dokładnie umyć ręce lub je KONIECZNIEJak podróżować w czasach koronawirusa? Zasady bezpieczeństwaJak można się zakazić koronawirusem?Jak można zarazić się koronawirusem? Czego nie należy robić i o czym warto pamiętać, by nie doszło do zakażenia koronawirusem. Pamiętaj, by nie podawać dłoni na powitanie i pożegnanie. Noś ze sobą prywatny długopis. Nie używaj tych ogólnodostępnych na poczcie czy w banku. Na zakupy pamiętaj o noszeniu rękawiczek lub trzymaniu koszyka przez chusteczkę Nie dotykaj klamek ani poręczy w pomieszczeniach, szczególnie w toaletach. Unikaj jedzenie poza domem. Często rób pranie, a ubrania wierzchnie staraj się trzymać osobno. Przebywając w miejscach publicznych staraj się unikać dotykania powierzchni blatów itp. Jeśli korzystasz z e-papierosa pamiętaj o jego dezynfekowaniu. Dezynfekuj również powierzchnie telefonu oraz klucze. Staraj się unikać płatności gotówkowych. ZOBACZ KONIECZNIENajgorsze zachowania w czasie epidemii koronawirusaPopularne mity o koronawirusieTeorii spiskowych na temat koronawirusa nie brakuje. Wiesz, które informacje to mity? Największym i najstarszym mitem jest teoria, która mówi o tym, że pierwszy zakażony złapał wirusa przez zjedzenie zupy z nietoperza. Inna teoria spiskowa mówi o technologii 5G jako źródle zakażeń koronawirusem. Na profilach grup związanych z ruchem antyszczepionkowym pojawiają się informacje, że koronawirus może być wyleczony olejkami eterycznymi, witaminą c, słoną wodą, a nawet… rozcieńczonym wybielaczem. Powyższe teorie nie mają żadnego poparcia naukowego. ZOBACZ KONIECZNIEZobacz nowe pomysły dla domowych artystów i majsterkowiczówPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera Rozmowa z Małgorzatą Matyją z Fundacji lat w przestrzeni publicznej powtarza się, że o zwierzęta – również te na wsi i szczególnie latem – trzeba dbać. Co więcej – reguluje to nawet prawo. Wydawałoby się, że to, że trzeba zapewnić im miskę ze świeżą wodą, ochronę przed upałem – a zimą mrozem, że nie można ich krzywdzić. A Fundacja Zwierz startuje z kolejną kampanią informacyjną na ten temat. Czy to znaczy, że wciąż trzeba powtarzać te – wydawałoby się tak oczywiste – rzeczy?Tak. I cały czas to robimy. Prowadzimy infolinię informacji prawnej o prawach zwierząt. A nasi pracownicy i zaprzyjaźnione organizacje cały czas i tak zgłaszają ogrom zaniedbań dotyczących bez jaj w Białymstoku? Kury też chcą żyć godnie! Wegestok-Viva organizuje akcjęNa czym te zaniedbania polegają?Zwierzęta są utrzymywane są w złych warunkach, na łańcuchach, w za małych kojcach, w niezacienionych miejscach, bez dostępu do wody, karmione odpadkami, często na betonowych posadzkach, które latem nagrzewają się do ogromnych temperatur. Trzeba pamiętać, że jeżeli na dachu budy jest blacha, to w środku to małe pomieszczenie nagrzewa się nawet do 70 stopni. Wtedy buda nie jest żadnym schronieniem, tylko klatką, która nie chce się wierzyć… Ludzie nie wstydzą się sąsiadów? Przecież to łatwo zauważyć, że ktoś krzywdzi myślę, że powodów takiego stanu rzeczy może być wiele. Ludzie mogą źle traktować zwierzęta z powodu zwykłej nieświadomości, przyzwyczajeń, bezmyślności. Najważniejsze, by mówić o tym, jak zwierzęta należy traktować. I reagować, kiedy widzimy, że dzieje się źle, że zwierzęta są trzymane w nieodpowiednich warunkach, że nie mają kropli wody, że dzieje się z nimi coś złego. Po prostu – trzeba zwracać uwagi na ich Aktywiści przebiorą się za kury i będą spacerować po centrum, bo "Święta nie tylko bez mięsa, ale i bez jajek są możliwe"A może ludzie nie mają pieniędzy, by zapewnić zwierzętom dobrą budę, dobre miejsce do życia. Może po prostu nie każdy powinien mieć na przykład się na zwierzę, powinniśmy pamiętać, że może to generować pewne koszty. To na przykład pożywienie czy opieka weterynaryjna. My zachęcamy, by posiadanie zwierzęcia, decyzja o adopcji była przemyślana. Jeśli decydujemy się posiadać zwierzę, musimy być świadomi tego, że może to wygenerować pewne koszty. Natomiast żeby zwierzęta miały zapewnione dobre warunki, nie jest potrzebna jakaś ogromna suma. My zawsze podkreślamy: miejsce zwierzęcia jest przy człowieku. I zachęcamy, by być blisko, mieć zwierzę obok, trzymać w domu. Dla mnie i moich znajomych zwierzęta są członkami rodziny. Natomiast jeżeli zwierzę już przebywa na dworze, to warto postarać się zwiększyć ich komfort życia. Wystarczą małe kroki. Czasem można przestawić budę do cienia, zrobić miejsce dla psa pod drzewami, by zapewnić cień. Można zmienić blachę na papę na dachu budy, zamontować dodatkowy dach. Albo kwestia wody – jeśli zwierzę notorycznie ją wylewa, można po prostu zmienić miskę na bardziej stabilną czy cięższą albo przytwierdzić ją do podłoża. To nie są wysokie koszty. Najważniejsze jest to, by myśleć, by mieć czujność na potrzeby zwierzęcia, by czasem spróbować postawić się w ich sytuacji. Bo kto z nas chciałby przez 12 godzin leżeć w miejscu skąpanym w pełnym słońcu?Ruszacie z kampanią, która ma przypominać o prawach zwierząt. Na czym ona będzie polegać?Szczególnie bliskie są nam zwierzęta utrzymywane na wsiach. Bardzo zależy nam, by poprawiać ich warunki bytowe. Robimy to na wiele sposobów. Szkolimy organizacje, szkolimy gminy. Obecne akcje „ZWIERZ latem” i „Pies czuje tak jak ty” mają na celu uwrażliwienie ludzi na potrzeby zwierząt, na to, że upał może zabić. I zabija – bo takie mamy możemy zrobić, gdy zobaczymy takie krzywdzone zwierzę?Należy reagować, zwrócić uwagę właścicielowi. O zwierzętach bezdomnych należy zaś poinformować gminę. Gmina ma obowiązek zająć się zwierzętami bezdomnymi. Natomiast jeśli zwierzę przebywa na czyjejś posesji, a właściciel nie reaguje na uwagi lub nie możemy się z nim skontaktować – należy zawiadomić policję, lokalną organizację prozwierzęcą. Ale zaczynajmy od siebie – często wystarczy kilka zdań, żeby zwrócić czyjąś uwagę na jego zaniedbanie. Bo wiele złych czynów wynika z zaniedbania, nie z celowej niechęci. Dlatego zachęcamy do mówienia, że tak jak my pijemy, pić musi również pies. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Strona główna Empik Pasje. Magazyn online Aleksandra Zbroja - absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu od lat związana z „Wysokimi Obcasami” oraz „Dużym Formatem”. Wczoraj otrzymała nagrodę Odkrycie Empiku 2021 za książkę „Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu”. To przejmująca, introspektywna historia o życiu i dojrzewaniu z ojcem alkoholikiem. Autor: Robert Szymczak Odkrycia Empiku to nagrody przyznawane przez jury. Odkrycie literackie wybierali: Marcin Meller, Dominika Słowik, Witold Szabłowski oraz, z ramienia Empiku, Joanna Marczuk oraz Marcin Maćkiewicz. Aleksandrze Zbroi przyznali nagrodę za: „poruszające i dojrzałe zmierzenie się z własną biografią; za uniwersalizm literacki odnaleziony w indywidualnych przeżyciach; za celny język, niosący w sobie siłę opowieści; za stawienie czoła naszym wspólnym „Mireczkom”. Marcin Meller, Witold Szabłowski, Gabi Drzewiecka, Marcin Prokop oraz Aleksandra Zbroja podczas wręczenia nagrody Odkrycie Empiku 2021. Fot. AKPA. Rozmowa z Aleksandrą Zbroją Robert Szymczak: Kiedy zaczęłaś nazywać swojego ojca „Mireczkiem”? Aleksandra Zbroja: Wydaje mi się, że od zawsze go tak nazywaliśmy w rodzinie. To było słowo zarezerwowane dla pijanego ojca - nie „Mirek”, nie „tata”, tylko właśnie „Mireczek”. Używaliśmy go z przekąsem, w zdaniach typu „Co ten Mireczek znowu nawywijał?”. Zawiera się w nim wiele różnych zdań opisujących nasz zawód tym człowiekiem. Ojciec, który nie jest ojcem, syn, który jest utrapieniem, sąsiad, który chcesz, żeby był jak najdalej. Na trzeźwo ten człowiek był „Mirkiem”, „tatą” czy „sąsiadem”. Przez to stawał się mniej straszny, mniej bolesny. W tym sensie ten „Mireczek” wpisuje się w długą tradycję fukania na tych wszystkich „Mietków” i „Cześków spod monopolowego”. Mówimy o nich w ten sposób, jakbyśmy za pomocą języka trochę im umniejszali. Być może to także jest jakaś forma społecznego odreagowania. Przecież te Mietki i Cześki też są czyimiś ojcami i synami. Myślę, że to niepozorne zdrobnienie zawiera w sobie bardzo dużo i sporo mówi o naszej ogólnej sytuacji. Podczas czytania „Mireczka” ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, jak mocno odsłaniasz się na tylu różnych poziomach. Skąd czerpałaś siłę, żeby skonfrontować się z tak trudnymi emocjami i wspomnieniami? Szczerze mówiąc, po prostu chciałam napisać ciekawą, wciągającą książkę. Być może przez to ukierunkowanie na cel nie było mi trudno się odsłonić. Mam naturę raczej ekshibicjonistyczną, może wyćwiczyłam ją jako pewną formę samoobrony. Nie wiem. „Mireczek” od początku nie był pomyślany jako dziennik autoterapeutyczny, bo to nie nadawałoby się do czytania. Patrzyłam na elementy życiorysu mojego i ojca jako na przejaw czegoś większego niż my sami, szukałam dla nas kontekstów społecznych, politycznych, medycznych. Nasza historia stanowi tu raczej punkt wyjścia do czegoś szerszego. Takie ustawienie tematu zdecydowania pomogło w odsłonięciu się, zdjęciu ciężaru z pleców. Patrzysz wtedy na siebie trochę z boku, jak na bohatera jakiejś innej powieści, którego losy trzeba spisać. Myślę też, że najważniejszą częścią odpowiedzi na pytanie, dlaczego się tak odsłoniłam, jest „Dlaczego nie?”. W tym moim odsłanianiu pojawił się element złości, że w ogóle jest co odsłaniać. Doświadczenie dorastania przez lata w domu z alkoholem bywa czymś niewypowiedzianym i banalizowanym, uznawanym za nieciekawe czy wstydliwe. A to, co nieopowiedziane łatwiej zepchnąć w kąt, zignorować jako problem społeczny. I może właśnie taki bunt czy raczej zawód napędzał moje pisanie. Wywodzisz się z reportażu, wcześniej napisałaś „A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi” z Agnieszką Pajączkowską. Czy doświadczenie reporterskie pomogło ci w tworzeniu książki tak silnie autobiograficznej? Reportaż pokazuje, że to co ciekawe, jest najbliżej nas. Chodzi o to, żeby z ciekawością oglądać rzeczywistość, w której jesteśmy zanurzeni – i to jest dokładnie case „Mireczka”. Nie mówię oczywiście, żeby przestać pisać książki z miejsc odległych czy osadzonych w dawnych czasach. Chodzi o przyjrzenie się rzeczom zdawałoby się opatrzonym i oswojonym. Dla mnie reportaż oznacza właśnie ciekawość tematami pozornie oczywistymi. Reportaż także uczy, by zawiesić swój osąd. Nie zajmować strony w opisywanej sprawie, ale pozwolić wybrzmieć różnym opiniom o niej. Oczywiście to, o czym mówię jest jakimś ideałem, bo autor zawsze w reportażu przemyca siebie, swoją opinie i uprzedzenia. Zawieszenie osądu można traktować jako projekt nie do zrealizowania, ale punkt, do którego mimo wszystko zawsze warto dążyć. Taki paradoks, który dla mnie stanowi sedno pisania. W „Mireczku” też starałam się wznieść ponad swoje uprzedzenia związane z ojcem – których oczywiście miałam dużo – i z ciekawością przyjrzeć się człowiekowi, który strasznie mi napsuł w życiu. Te uczucia wracają i nie da się tego ukryć, ale te moje emocje i moje porażki też są tematem książki. Aleksandra Zbroja odbierając nagrodę Odkrycie Empiku 2021 w kategorii literatura. Fot. AKPA. Jak mocno „Mireczek” był zaplanowany, gdy zaczynałaś nad nim pracować, a na ile powstawał pod wpływem rozmów z bliskimi i łączenia ze sobą kolejnych wspomnień? Przystępując do pracy miałam obmyślaną ogólną strukturę. Wiedziałam, że punktem zero będzie śmierć ojca, która otwiera książkę, a kończyć się będzie w momencie jego narodzin. Chciałam, żeby całość miała strukturę cofania się w czasie. Wiedziałam też, że będzie wpleciona w nią pseudodetektywistyczna opowieść o poszukiwaniu źródeł uzależnienia ojca i przyczyny jego śmierci. Mówię „pseudo”, ponieważ od początku wiadomo, że on umarł z przepicia, a źródeł uzależnienia nie da się znaleźć i konkretnie umiejscowić w biografii. Jednak chciałam pokazać wszystkie możliwe odpowiedzi na niemożliwe pytanie „Dlaczego?”. Co do rozmów z bliskimi, nie było zaskoczeń, może poza kilkoma drobnymi szczegółami. Najbardziej zaskoczyło mnie nie to, co ktoś mi opowiedział, ale co z tych historii zrozumiałam. Np. jaki ojciec był samotny. Do jego pokoju weszłam po raz pierwszy już po śmierci i zaczęłam tam szperać. W książeczce z adresami, która leżała na stole znalazłam cztery numery telefonu, w tym jeden do mnie. I ja byłam tam zapisana nie jako „córka”, tylko „Ola Zbroja”. Strasznie mi się go wtedy żal zrobiło. Aleksandra Zbroja. fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta A co czułaś, gdy skończyłaś pisać i postawiłaś już tę przysłowiową ostatnią kropkę? Nie miałam jakichś spektakularnych odczuć po zakończeniu. Na początku czułam radość, że już koniec. Potem zmęczenie, że to jednak nie koniec, bo muszę jeszcze wszystko zredagować. W końcu pisanie książki to zawsze jest proces, niekończące się dłubanie. A na koniec strach, że ludziom się nie spodoba. Nie wiem, czy czułam więcej emocji niż przy innych tekstach, ja naprawdę trochę się odcięłam od tej historii. Miałam obawy, że ludzie są już zmęczeni biografistyką, bo ostatnio dużo wychodzi autobiograficznych powieści. Na szczęście znalazła się grupa osób, które nie jest zmęczona i „Mireczka” przeczytała. Wspominasz w książce swoje obawy o reakcje ze strony rodziny na „Mireczka”. Jakie były ich odczucia? Nie było żadnych fajerwerków, ani super pozytywnych, ani super negatywnych. Oni obserwowali po cichu, kibicowali, chyba uznali, że to jest potrzebne, żeby pewne rzeczy wiedzieć. Nikt nie zadzwonił z pretensjami i to też uznaję za sukces. W „Mireczku” ważnym tematem jest stale powracająca nadzieja w relacji z osobą uzależnioną. Słyszymy, że zaczyna kolejny nowy rozdział w życiu, tym razem wszystko będzie dobrze, ale okazuje się że nie jest. Czy twoim zdaniem taką nadzieję powinno się w pewnym momencie porzucić? Kiedy uznać, że to manipulacja? Uzależniony albo uzależniona obiecuje ci złote góry, często zresztą sam w to wierzy, ma szczere chęci poprawy, wszyscy się cieszą, a potem następuje zderzenie z rzeczywistością. Pewnie z roku na rok coraz bardziej spektakularne, chociaż wszyscy powinni je przewidzieć nauczeni doświadczeniem, ale tego nie robią. Z resztą te same mechanizmy trzymają kobiety przy facetach, którzy są agresywni. To podsycanie nadziei jest kluczem do utrzymania związku. W rodzinie biologicznej jest o tyle inaczej, że kulturowo przywykliśmy myśleć o niej jako o takim nierozerwalnym powiązaniu na całe życie. Uzależniony może sobie myśleć, że ten ojciec, ta matka i to dziecko pewnie i tak przy mnie zostaną. Chociaż nie zawsze tak się dzieje i to jest wspaniałe. „Mireczek” to z jednej strony maksymalnie osobista historia, a z drugiej wpisuje się w szerszą narrację. Piszesz o „Polsce pijącej”, zwracasz uwagę na to, ile osób zetknęło się z problemem alkoholizmu. Myślisz, że jest szansa, że kiedyś wyjdziemy z tej narodowej tradycji picia? Ja myślę, że to nie jest narodowa tradycja, ale ludzka – przyzwolenie na picie jest też silne w innych kulturach. Powiedziałabym szerzej, że to jest tradycja uznawania alkoholu za coś sympatycznego i fajnego, coś, czemu nie trzeba się uważniej przyglądać. I myślę że nie, nie wyjdziemy z tego. Rzadko mówi się o alkoholu w kategorii ryzyka. W dyskursie publicznym straszydłem nie jest wódka, ale 1,5 g marihuany. Narkotyki przerażają– samo słowo jest już silnie nacechowane, chociaż nie do końca wiadomo, czym jest ten „narkotyk”. Alkohol już w tym zestawieniu nie jest taki niepokojący. A zważywszy na to, że pijemy jako naród coraz więcej, bo takie są niestety statystyki, to szkoda. Wydaje mi się, że takie refleksyjne spojrzenie byłoby kluczem, żeby to picie trochę opanować. Aleksandra Zbroja. fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta Jesteś historyczką sztuki, w związku z tym muszę o to zapytać – czy wkurza cię romantyzowanie alkoholu w kulturze? Muszę przyznać, że tak. Ono czasami jest bardzo subtelne, podszyte patosem, trudno je zauważyć. Denerwuje mnie przedstawienie uzależnienia jako filozoficznego uwikłania w świat. Skutek uboczny kontemplacji tego świata i jego kondycji. Uznaje ją za trudną, więc zapijam. Na tej zasadzie pili ważni i lubiani. Zarówno w filmie, jak i w literaturze popularne są figury pijanego zakochanego, pijanego nieszczęśnika, który w kieliszku topi swój ból. Oczywiście niby wiadomo, że upijanie się to marna metoda terapeutyczna, ale jednak ten kod kulturowy pracuje w nas. I na tego typu kody kulturowe warto by spojrzeć krytycznie. Nieznośny dla mnie film „Zostawić Las Vegas” ustawia picie jako coś ekstatycznego, alkohol uwiarygadnia cierpienie tego faceta. Wkurza mnie też strasznie figura pijanego geniusza, którego picie jest zasilane smutkiem, jakimś takim weltschmerzem. Alkohol jako atrybut geniuszu jest dla mnie nie do zniesienia. Mam poczucie, że po „Mireczka” mogą sięgnąć czytelnicy, którzy sami znajdują się w podobnych relacjach z osobami uzależnionymi. Czy z perspektywy czasu masz jakieś rady lub przemyślenia dla osób tkwiących w takich sytuacjach? Nie mam rad, bo każda sytuacja jest wyjątkowa, unikatowa i skomplikowana. Mogę ci powiedzieć, co bym powiedziała młodszej sobie - dorastanie w pijanym domu nie musi determinować moich losów. Ja nie zmienię tego, jak zachowują się moi rodzice, ale mogę przejąć kontrolę nad swoim życiem. Pierwszym krokiem może być opowiedzenie tej historii, szukanie pomocy. Warto zrobić taki eksperyment myślowy, żeby spojrzeć na przeszłość jako na zasób. Ja myślę teraz tak: fakt, że wystawiono mnie na tyle trudnych bodźców w życiu, że byłam w tylu trudnych sytuacjach i je przeżyłam, to jest coś, z czego mogę twórczo czerpać. Pozwolił mi np. wyrobić w sobie czujność na krzywdę. Powiedziałabym sobie też, że okej jest być złą. Albo wściekłą. Albo nawet wkurwioną. Akceptacja tej złości, mówienie o niej i w końcu puszczenie tych stanów, jest ważne. One mają taką właściwość, że to ciebie pogryzą, a nie osoby, których wspomnienia cię psychicznie dręczą. Mój ojciec nie żyje. Moja złość nie dotknie jego, dotknie mnie. I chyba najważniejsze – tego sama nie odczułam, ale przewija się w listach, które czasami dostaję – cudze picie to nie jest nasz powód do wstydu. Nie można dać się zapętlić w takie myślenie. Ich picie to nie jest twój wstyd. Więcej wywiadów znajdziesz na Empik Pasje. Zdjęcia w artykule: Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta. Materiały promocyjne wydawnictwa Agora. Polecane artykuły Powiązane produkty Powiązane artykuły

jesteśmy w polsce tu nie pić nie wypada